Zbliża się rozwód dużymi krokami i każdego dnia uświadamia mi, że to będzie koniec. I powoli zaczyna do mnie docierać, że nic dla niego nie znaczę. Nie wiem co pozwalało mi się łudzić, że jest czy będzie inaczej... Dociera do mnie, że nie patrząc na mnie, denerwując się na mnie gdy o coś proszę nie daje mi żadnych znaków... i nie ma w tym żadnego drugiego dna. Tylko nie patrzy, bo nie widzi. Denerwuje się, bo go drażnię. I choć nie mieści się to w moich standardach to chyba czas to zaakceptować. Że może ktoś Ci kiedyś bliski, nie tylko kiedy indziej być tak daleki, ale wręcz wrogi. I to tak strasznie smuci mnie i tak strasznie boli. I znowu płaczę. Poza tym, jak nie płaczę to mam taki smutek wypisany na twarzy, że głupio mi iść między ludzi. Taki smutek, taką miłość i takie rozczarowanie. Całą moc swoją włożyłam w to, żeby dzieciom było łatwo przez to przejść. I tak jest, (przynajmniej póki co...) Wika w ogóle nie pamięta, że on kiedyś z nami mieszkał a Nika mówi, ze to dobrze, że się rozwiedziemy, bo będziemy mieli możliwość znów z kimś się ożenić... I tak stworzyłam Demona!!! Tylko ja radzę sobie z tym coraz mniej podważając prawdziwość tego związku w ogóle... I wiem, że będzie lepiej, że się poukłada, że się wyprostuję, że zapomnę... ale teraz tak boli, że nie widzę nic innego poza tym bólem. Ta jego obojętność wobec mnie, samozadowolenie, mur jaki postawił między nami to ciągle nie mieści mi się w głowie, ciągle myślę, że wydarzy się coś, co pozwoli mi to zrozumieć, że się obudzę i wszystko będzie jak kiedyś. Poza wszystkim myślę, że nie zasłużyłam sobie, że nikt nie zasłużył sobie na takie odcięcie i takie niezauważanie, i taką obcość. Tak się pomyliłam? Chciałabym usłyszeć kiedyś "przepraszam, wiem, że strasznie bolało". I jeszcze chciałabym usłyszeć, że to nie była gra przez cały czas, tak jak jego zachowanie obecnie wskazuje..., że nie było tak, że poczuł moc i się wreszcie uwolnił, bo wcześniej się nie składało... Chciałabym wiedzieć, że był taki moment, w którym mnie kochał. Nie wiem po co mi to. Może chciałabym znaleźć jakieś uzasadnienie dla swojej miłości i wiary i pokładów wybaczania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz