niedziela, 4 września 2016

Klucze i telefon

Zabralam mu klucze zeby nie mogl wejsc ale kolo drzwi przechodze drzac...
Wiem ze nie ma slow ktore moglabym uslyszec lub przeczytac ale z telefonem wchodze nawet do lozka...
Bylam zobaczyc jego puste juz na zawsze miejsce postojowe w garazu nie wiem po co...

Trudne te poczatki konca...
I wszystkie takie same...

Czlowiek jednak nie madrzeje z wiekiem.

W aucie palilam papierosy wracajac w nocy zeby zagluszyc zapach martini. Mam wrazenie ze po dwoch dniach ciagle smierdze.

Zatrzymac sie mnie nie da...

Nie da sie. Nie ma takich slow. I nie ma obietnic w ktore uwierze. Tresc tej piosenki dzis juz nie o mnie. Dawalam sie zatrzymywac kilka razy. Komunikujac dysonanse w sprawie dzieci i stanowiska powszechnej niecheci i nietolerancji. Zamiast lepiej bylo coraz gorzej. Coraz bardziej tym zachowaniem obsikiwal swoje terytorium. Teraz cos peklo. Znowu serce walnelo mi o podloge. Ile jeszcze razy moze? Czy jest gdzies samiec alfa ktorego potega nie tkwi w rozporku tylko w glowie? Takiego chce!

Zatrzymaj mnie
Nie daj mi odejsc
Zapomne Cie
Nie bedzie juz nic
Dzis jeszcze my
Jutro juz nic

Klamstwo i buractwo po raz drugi

Znowu klamstwo. Znowu obrzydliwe. 

"Tylko prosze Cie nie mow do mnie... Tylko nie mow do mnie jak do zony...
Na klamstwach sie znam tak jak Ty... " 

I te prosby kolezenskie lepkie jak ... "Tylko nie mow Justynie". O papierosach???? OMG!!! 

Jaki ja mam defekt? Co ja komu zrobilam? Czy moze moje wymagania sa zbyt wygorowane? Czy moze wybieram slabych kretaczy. I dlaczego ten co mial byc znowu na zawsze znowu jest na chwile? 

Mysle ze jestem za silna. Za dominujaca. Za surowa. Ale nie chce tego zmieniac. Potrzebuje faceta ktory jest silny podobnie ale dla mnie mieknie. Nie chce kogos kto stara sie mnie zmieniac. Kogos prostujacego moje sciezki. Kogos komu sie wydaje ze wie lepiej na jakiej wysokosci powiesic suszarke do prania, wieszajac ja jednoczesnie na zbyt krotkich kolkach... Czy ja mu mowilam jakie maja byc kolki? To dlaczego on wie na jakiej wysokosci ma byc suszarka do nedzy... 

Pali sie we mnie zar i  bucha ogien. Nie kokietuje. Mam swoje lata zeby znac sie i wiedziec jak oddzialuje na otoczenie. Ta energie mozna wykorzystac, nie wolno jej probowac gasic. Bo zorientuje sie i uciekne o 3 rano. 

Demo bylo cudowne, rzeczywistosc inna. Niesamowita niechec do ludzi zderzona z moim dla nich uwielbieniem, otwarciem i pozytywnym nastawieniem nie okazala sie zimnym okladem i ochrona przed rozczarowaniem lecz sciagajacym w dol podszytym strachem i brudem nie moich lekow i nie moich rozczarowan ciezarem. 

Nigdy nikt nie bedzie zle traktowal moich dzieci. I nie chodzi o dyskusje w zakresie dobra i zla. Chodzi o to jak ja to widze. Nie jest dla mnie jaki powinien. Zmieniac kogos nie tylko nie mam prawa. Nie ma to tez sensu. On ma prawo pozostac soba i byc z kims kto szanuje jego leki. Jego stosunek do swiata. Ja tez nie jestem dla niego wlasciwa. Jestem za otwarta, za bardzo sie spoufalam, za bardzo licze sie z innymi ludzmi... "Za bardzo z New Yorku i za bardzo z Kutna"... Przeciez on moze odpowiedziec mi na pytanie o Dubaj, bank i lokaty, rozprawe sadowa i wszystko inne... Niepotrzebnie rozmawiam  z innymi, niepotrzebnie trace czas w nocy na kolezanki, powinnam sie wyspac... Za bardzo zyje przeszloscia... A jak mam myslec o przyszlosci z kims kto nie jest tym na przyszlosc?


bez ciebie
więcej czasu mam
lepiej śpię
robię co chcę
potrafię oszukać się
choć wiem że bez ciebie nie ma mnie
już nie ma mnie
bez ciebie
jestem cieniem 
nie czuję nic
tak lepiej mi jest 
próbuję nie myśleć że
właśnie bez ciebie nie ma mnie
już nie ma mnie


Nie tak mialo byc i z tym musze sobie poradzic. Przeorganizowac wakacje i plany. Pomyslec gdzie bede mieszkac i jak zyc. Powtarzac sobie ze tak lepiej. Zaplanowac samotne weekendy... Czasu bede miala wiecej. "Mialo byc znowu na sto lata. Mialo nie wiac w oczy nam"... Dam rade. Tym razem nie bede przeciagac udawania ze wierze w wyjasnienia i ze wierze w obietnice. Drzew sie nie przesadza, dwa razy do tej samej wody sie nie wchodzi a juz na pewno nie dziesiec... Chyba po prostu nie moge z nikim byc. Bo to krzyzuje moje plany. Moje przywiazanie i oddanie nie tylko jest niedoceniane ale powoduje ze ja osobiscie robie krok w tyl, podejmuje decyzje w innym kontekscie, wszystkie decyzje... finansowe, lokalowe, strategiczne sadowe z bylym mezem... Pryzmat nie moj wlasny ale jeszcze czyjs... znowu niepotrzebnie, znowu na wyrost... znowu konczac w punkcie wyjscia. Moj brak wyrachowania doprowadza mnie do szalu. Powinnam wyprowadzic sie. Nie zrobilby nic zeby mnie zatrzymac. Nic co byloby dostosowane do moich potrzeb. Nie jego.

Chyba najbardziej przygnebiajaca jest mysl o nieodwracalnosci tego co sie stalo... ze on nic nie moze zrobic zebym mu zaufala znowu. Nic nawet zebym wpuscila go choc na chwile do swojego zycia ponownie. Nawet seksu sobie z nim juz nie wyobrazam. Bo nie ufam. Nawet nie mysle czy sie tez puszczal. Przyjelam to za pewnik. 


Bo to wszystko nie tak,  
nie tak, 
nie tak,  
no, a jeśli,  
jeżeli  
nie tak, nie tak, nie to,  
no to po co nam było w to gnać,  
tamto rwać  
iść pod prąd, pod wiatr, 
gniazdo wić  
niby ptak,  
no - jeżeli ma być  
nie tak?  
Słowa jak sztuczny miód, 
ersatz, cholera, nie życie,  
miał być raj, miał być cud  
i ćwiartka na popicie,  
a to wszystko nie tak, nie tak,  
nie to,  
a jeżeli, a jeśli - nie to,  
no to o co, u diabła, nam szło?  
(Osiecka oczywiscie)



czwartek, 16 sierpnia 2012

Już mnie nie rusza ta treść, ale ładna rada...


On nie powróci już
Więc szkoda twoich łez
On nie powróci już
Marzeniom połóż kres
Cierpienie czas ukoi
Tęsknotę uspokoi
Złóż skroń na piersi mojej bądź przyjaciółką mą
On nie powróci już
Choć miłość twoja trwa
On nie powróci już
Nie czekaj ani dnia
Choć serce z bólu kona
Wzgardzona i szalona
Otwiera swe ramiona tym wszystkim, którzy chcą
Tkliwe pieszczoty, ramion oploty
Dni dawne pełne szczęścia i prostoty
Wszystko stracone
Wszystko skończone
Jak teraz uciec od męki i gdzie?

[HENRYK WARS]

I takin' back my heart...


 I'm all through with lovin' you
Wasting my precious time on you
Gonna walk away, walk out,
Kiss this love goodbye
Ain't no words you're gonna say
Gonna change my mind
I don't deserve all the hurt,
Won't put up with the pain
Been too many lies baby,
Too many games
So I'm taking back my heart
Takin' back my heart, yeah
Repossessin' my affection
Takin' back my heart
Because baby, baby, baby
Don't belong to you no more
What did I ever see in you
How could I be so blind a fool
Gonna walk away, walk out,
Take my love and leave
Gonna save it up for somebody
Who really loves me
You don't deserve me around,
And now I'm gonna go
Kiss me goodbye baby,
I'm out the door...

[CHER]

środa, 15 sierpnia 2012

You'll see... now... You saw

 
Uśmiecham się tak inaczej i wierzę w co innego... I jaśniej tak jakoś... I sensu w tym wszystkim jakoś więcej...
Na razie nic więcej nie napiszę bo się boję myśli nazwać.
Ale zdecydowanie mogę powiedzieć... You saw...

Madonna:

You think that I can't live without your love
You'll see,
You think I can't go on another day.
You think I have nothing
Without you by my side,
You'll see
Somehow, some way

You think that I can never laugh again
You'll see,
You think that you destroyed my faith in love.
You think after all you've done
I'll never find my way back home,
You'll see
Somehow, someday

czwartek, 19 lipca 2012

Analiza rozprawy nr 2?

Już po niej. I po zeznaniach moich i naszych koleżanek. I Romy. Niektóre zeznania mimo tego, że zażyte leki okazały się bardzo skuteczne, ściskały moje gardło... Przypomnienie jak organizowałam mu Dzień Ojca, urodziny i jaka byłam śmieszna w tym swoim zakochaniu... wycinaniu serduszek i całowaniu lustra w windzie przez małe usteczka mojej uszminkowanej Dominiki... Przewracał oczami i fuczał pod nosem. Nieprawdopodobne. Zapomniał czy udawał? Nie zgodziłam się na 5 tys. alimentów na Dziewczynki i mieszkanie w 70% przepisane na nie. Uznałam, że chcę bardziej jego WINY na papierze niż zabezpieczenie Dziewczynek w postaci kawałka mieszkania, w sprawie którego będę musiała się z nim bujać życie całe... Tak. Uznanie winy to jest to na czym mi zależy. On nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że miałby mnie z głowy gdyby przyszedł do mnie i powiedział mi to tak po prostu... Ja to chcę usłyszeć... po to też, żeby zaakceptować te ostatnie 10 lat i zamknąć ten czas na klucz. Żeby się oczyścić i, żeby mieć na papierze niejako potwierdzenie, że moje przeczucia i lęki nigdy mnie nie zawiodły. To ja zawiodłam je tłamsząc w sobie ich wołanie.

Byłam z Dziewczynkami nad morzem... polskim... w jego apartamencie... Ależ trzeba być dupkiem żeby 40 metrów nazywać apartamentem... I jakim biednym, małym chłopcem... chyba, tak naprawdę... niekochanym przez mamę, skoro takim zakompleksionym... Pogoda nie była fajna. Deszczowa. I leżałyśmy z anginą na antybiotykach. W łóżku była też koleżanka Niki, którą zabrałam na te wakacje. Drogo tak nieprzyzwoicie, że nie wiem czy nie lepiej siedzieć w domu... Ale koniki w Rzucewie...obłędne! Nowy Właściciel stajni zamkowej jest wymagającym trenerem i podszkoliłam się nieprawdopodobnie! Nawet ten mój maluszek sam już kłusuje cmokając na konia jak perfekcyjna jokeyka!

Ale jak napisał mi, że "wyłudziłam pianino od jego taty i, że sprawiłam, że Dominika myślała, że go porwali, i, że nigdy nie szanowałam jego i jego pracy" to pół dnia chodziłam jak w malignie. Już nie z miłości i nie z bólu. Ale z otępienia i ze strachu, że ojciec moich dzieci ma coś z głową... Naprawdę obawiam się, że troszkę się pogubił. I boję się. I odczuwam taki dziwny rodzaj współczucia. Osoba totalnie słaba grająca całe życie twardziela traci wszystko na czym swoją złudną moc zbudowała... pracę, opinię, rodzinę, pieniądze... od tego można zwariować... rynsztok pełen jest byłych biznesmenów...

Odpisałam... 

"Dzieci z rozbitych rodzin myśli o porzuceniu, porwaniu i opuszczeniu mają wpisane w życiorys więc w swojej wszechwiedzy zerknij w mądre książki i nie histeryzuj bo zafundowałeś im to osobiście. Z pianinem słów szkoda... I zajmij się proszę swoją andropauzą żeby pokój nauczycielski w szkole Dominiki nie nabijał się z jej przekwitającego taty rwącego nauczycielkę"... z tym ostatnim to chciałam zadać bolesny cios... i wyczekałam moment. 

I dalej...

"Chciałabym raz na zawsze wyjaśnić sprawę mojego szacunku do Ciebie i twojej pracy... Nie znasz nikogo kto miałby większy szacunek do drugiego człowieka niż ja miałam do Ciebie i Twoich potrzeb. Dziś wiem, że to był błąd... ale tak było i nie zdejmie z Ciebie winy za obecną sytuację zaprzeczanie faktom. Najważniejszy dyplom w swojej karierze masz również dzięki mnie... obudź się i nie bądź śmieszny. Jak podaje literatura fachowa... naturalną sprawą dla jednostek słabych moralnie, a taką zawsze byłeś... jest... przy tym poziomie winy i zadanego okrucieństwa... budować swoją rzeczywistość... jako sposób na przejście tej sytuacji... Rozumiem to już. Ale nie gadaj już o tym szacunku bo żałosne to i słabe strasznie... nie staraj się zostać w mojej pamięci jako burak. Wystarczy, że jesteś zagnieżdżony jako ladacznica."

Uważam niebezpodstawnie, że niezła ze mnie literatka:)