Obojętność jego nie robiła na mnie wrażenia. Kochałam i szukałam tego samego w jego oczach... Ale "Wypierdalaj kurwo!" coś we mnie odblokowało... Wracając dzisiaj ze żłobka robiąc pięciokilometrową trasę odchudzająco - ujędrniającą w butach Easy tone zdałam sobie sprawę, że Cher w słuchawkach już nie o mnie śpiewa! "All or nothing" nawet mnie nie smuci. Jeszcze w zeszłym tygodniu lałyby mi się łzy bez kontroli, bo wiedziałabym, że nie mogę mu tak powiedzieć, bo on chce "nothing". Taka smutna miłość bez wzajemności. A dzisiaj już nie ma miłości! Tak nagle? Jak to możliwe? "The music's no good without you" totalnie nie zrobiło na mnie wrażenia... no może nawet mnie lekko poirytowało. "Love is a lonely place without you" też nie do mnie. Uwolniłam się! Wystarczyła jedna "kurwa" za dużo i jestem wolna. Myślę o tym jak ochronić przed nim swoje dzieci, ale już nie o nim... Dziękuję Boże! O mnie jest tylko "I am strong enough to live without you". I tak niech zostanie!
W czwartek rozprawa. Jutro z odsieczą przyjeżdża moja rodzinka. Właśnie skończyłam sprzątać i jestem taka spokojna... że to właściwa decyzja. I pewność, że nikt nigdy więcej nie będzie mnie tak traktował!
I po tych cytowanych wyżej jego słowach zabrałam dzieci od niego i zamknęłam się na wszelkie z nim korespondencje. Na odchodnym powiedziałam tylko, że pecha ma, że ma Córki, bo chłopaka wychowywałoby mu się łatwiej... mógłby próbować stworzyć go na swoje podobieństwo skurwysyna... przynajmniej byłby szczęśliwy... to cel matki, nie? Zatem zaakceptowałabym to. Natomiast mając Córki - mówię do niego totalnie poważnie - musi je wychować tak, żeby opluwały takich drani jak ich ojciec z daleka, bo to cel ojca, nie? Wyraziłam obawę o postawę jaką przyjmie w procesie wychowawczym.
Skłamał mnie. Po raz kolejny. Tak się zaczęła ta dyskusja zbawienna zakończona tą cudotwórczą "kurwą". Skłamał mnie totalnie bez sensu, już po wszystkim. Tydzień przed rozwodem. Spokojnym tonem powiedziałam mu, że te jego kłamstwa logiką i bystrością wołają o pomstę do nieba... i, że naprawdę nie powinien z taką wyższością intelektualną spoglądać na wszystkich dokoła, bo jego kłamstwa dowodzą jego inteligencji mocno poniżej przeciętnej:( I w tym stylu jechałam równo po jego kręgosłupie moralnym... o jajach nie wspominając... Obrażałam go każdym słowem w sposób tak logiczny, że poniekąd nie dziwię się, że puściły mu nerwy... Prostak zderzony ze swoim prostactwem. Mogło zakończyć się nie tylko szarpaniem...
Swoją drogą, mogę, wykorzystując fakt, który wpadł mi w ręce z powodu jego misternego choć nieskutecznego a żałosnego knucia, zaszkodzić jego dziewuszce bardzo wymiernie, służbowo. Zastanowię się jeszcze jak słodka będzie moja zemsta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz