piątek, 2 marca 2012

Jego szalik na mnie w Galerii Mokotów

No i jestem jednak chora psychicznie... Z miłości... Albo raczej przyzwyczajenia? Lęku? Ale o jakim przyzwyczajeniu mówię skoro go nie ma już 11 miesięcy? O przyzwyczajeniu do wyobrażenia o nim obok mnie chyba... Lęku przed czym skoro ze wszystkim się już zmierzyłam przez te 11 miesięcy? No więc miłość. Ale czy jest to możliwe żeby kogoś tak kochać? Mimo wszystko i wbrew wszystkiemu... A jeśli nawet to jak uchronić swoje dzieci przed taką miłością, dziedziczną jak dziś widzę? No bo skoro on się zaklina, że był zawsze uczciwy wobec mnie, tylko ja rozwaliłam wszystko swoimi chorymi podejrzeniami (różne choroby mam, ale tej raczej na pewno nie) to zaczynam znowu myśleć, że to ze mną coś nie tak i, że on taki biedny. I, że gdybym to idiotka inaczej rozegrała to by był dzisiaj ze mną a ja ze swoją kulką w brzuchu ze strachu o siebie i ten związek... Moja kulka w brzuchu była mi równie bliska jak on w czasie naszego związku. Ale pewne fakty mówią same za siebie. Żeby nie ześwirować z tym nadmiarem myśli i huśtawką nastrojów przed rozwodem to zaczęłam chodzić do psychologa. Po historii naszych wydarzeń Pani miała taką zatroskaną minkę, że myślałam, ze mnie adoptuje:) A ja pojechałam wybierać materiały do realizacji liftingu knajpki, którą robię z Julitą i w aucie znalazłam jego szalik. Pachniał już innymi perfumami, to już nie te, z naszych czasów, ale nie przeszkodziło mi to w rozryczeniu się na dobre. Po wyborze materiałów pojechałam do Galerii odreagować siedzenie w domu z chorymi dziećmi i połazić trochę chciałam... No i włączyłam Wawę. No i szlag by to trafił, bo znowu wszędzie tylko ja i moje wołanie...

Zatrzymaj mnie
Nie daj mi odejść
Zapomnę Cię
Nie będzie już nic 
Cienie we mgle
Jak znajdę drogę?
Jutro już nikt
A dziś jeszcze  my

To Ira. A zaraz potem Video i ich Papieros:

Przepraszam Cię ostatni raz,
Więcej tak nie chcę już się czuć
Zamykam oczy i czekam na Twój ruch 
A jeśli pójdzie coś nie tak
I siebie znać nie będziemy już,
Nie powiem jak mi Ciebie brak,
Bo nie ma takich słów ...

Jego szalik chyba będzie już mój. Ukryję go i zawsze będę mogła się przytulić... bo tego brakuje mi najbardziej. I ubrałam go i łaziłam w nim po Galerii.  Jakby mnie zobaczyła jego panna to ładną by mu zrobiła aferę. I bawiłam się, że się nic nie zmieniło... Ja wpadłam do Galerii w jego szaliku, a on z Dziewczynkami... Wrócę i się przytulę na TV albo w drzwiach, na stojąco, tak mocno... w takiej pozycji najłatwiej było mi się wtulić tak na maksa...
 
Taka ostateczność jaką jest rozwód mnie czekający tak strasznie i kategorycznie pokazuje mi, że to jest naprawdę finał i koniec. Ale przecież od dawna nie dawał mi żadnych złudzeń... To zapiera dech w piersiach w sposób dosłowny. Ale myślę i staram się trzymać tej myśli, że to najlepsze dla mnie rozwiązanie. Pożegnanie z moją kulką na dobre. W sumie kulka nie pozwalała żyć. Więc jak zniknie to dobrze, nie? Dzisiaj moja siostra uświadomiła mi, że to dlatego tak ciężko mi przez to przejść, że robię to wbrew sobie. Bo sobie robiąc dobrze przyjęłabym go z powrotem i wybaczyła... znowu. A przecinając to odcinam się od tlenu...tak czuje moje serce i domaga się ratunku... i się miota... Jak to dobrze, że on nie chce tego wybaczenia już. Co za destrukcyjna osobowość we mnie drzemie...Kupiłam dodatek do Polityki o rozstaniach wszelakich. Musze zapoznać się z rozdziałem Żałoba. I kupiłam nową książkę Wiśniewskiego. Uwielbiam poprzednie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz