Urodziłam Anioła i Demona... To pewne. Choć obie kocham tak samo mocno, bo jak powszechnie wiadomo miłość nie dzieli lecz mnoży... A serce wtedy rośnie a nie się kurczy... to zdaję sobie z tego sprawę i powszechnie o tym mówię... Trochę w ramach przeprosin za zachowanie Wampirka... Wysysa swymi roszczeniami energię z domowników... i ich bliskich równiez niestety... A ja ciągle szukam tych szóstek diabelskich i nie znajduję. Mam nadzieję, że z tego wyrośnie, podobnie jak córka mojej znajomej, która w podobnym wieku była również demonem a teraz jest nawet ciut za grzeczna w mojej ocenie:).
Oj ta moja roszczeniowa panienka potrafi wyrażać swoje niezadowolenie... bo woda jest za zimna, albo, że jest za ciepła (w tym samym czasie), że jej chcesz pomóc albo, że nie chcesz... Krzyczy, piszczy i tupie (ten hard cor włączyła niedawno do repertuaru grymasów), nie wspominając już o słownych inwektywach z pianą na ustach połączonych: "Niedobra jesteś!" "Nie mów do mnie więcej!" "Okropną mamą jesteś!".
Ale cierpi trochę ten mój Wampir na bezsenność i tej nocy, kiedy śpi ze mną w moim łóżku i przebudzona uśmiecha się do swoich myśli (ja przebudzona jej wierceniem to podglądam) to rozczula mnie kompletnie... Nie wiem o czym myśli, nie bardzo pytana jest w stanie mi odpowiedzieć, ale nie jest to uśmiech demoniczny, raczej to uśmiech szczęścia. Spokoju, pewności i zadowolenia. Wtedy wiem, że warto tłumaczyć i znosić, i każdego dnia na nowo prosić, krzyczeć i tłumaczyć, że nie wolno na mamy orbitreku trenować skoków...
Siłą rzeczy o Aniele innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz